Rollercoaster z Trumanem Capote

Truman Capote, to postać nietuzinkowa. Rozmiłowany w sztuce, bezpruderyjny i ekstrawagancki. Bywał rozmyślnie ekshibicjonistyczny, kwiecisty w słowach i gestach. Wybitny artysta we wszystkich rodzajach sztuk, którymi się parał. Czarował, bawił i żył z prawdziwym rozmachem.

Bywał w komitywie z prawdziwymi znakomitościami, intrygował i odurzał, rozkochiwał i porzucał, przyjaźnił się i nienawidził. Trochę uzurpator, czasem krętacz, gawędziarz, oddany przyjaciel. Dzięki niespotykanej charyzmie i urokowi dostąpił przywileju obcowania ze światową śmietanką towarzyską, darzony admiracją i uznaniem, podziwem i autentyczną sympatią. Kokietował stwierdzeniem, że „nie zna nikogo, kto zyskałby tyle rozgłosu co on, nie robiąc nic.” Przyciągał największe nazwiska, co pozwoliło mu zapisać się w historii jako celebryta w czasach, gdy to słowo było jeszcze nieznane. Siłował się na rękę z Humprey’em Bogart’em, Andy Warhol pisał do niego listy pełne adoracji. Znał James’a Dean’a, był w bliskiej zażyłości z Charlim Chaplinem i do pewnego czasu również z Marlon’em Brando. Oddany przyjaciel Montgomery’ego Clift’a, kumpel Fred’a Astaire’a. Kompan Grety Garbo i Elizabeth Taylor. Chadzał pod rękę z Jacqueline Onassis czy Perry Smith, a Marylin Monroe ze śmiechem zdejmowała buty, by równać mu wzrostem w tańcu. Znał Johna Lennona, a Elvis Presley zadedykował mu koncert i zorganizował przyjęcie na jego cześć. „Sleepin’ Bee” ze słowami Capote’a to ulubiona piosenka Barbary Streisend, Mick Jagger zabrał go na dwutygodniowe tournée z „The Rolling Stones”, a jego zdjęcie z czasów młodości zespół „The Smiths” wybrał na okładkę swojego singla[1]. Wśród znajomych Capote’a nie zabrakło też Aldoux’a Huxley’a, Cary’ego Grant’a, Keitch’a Richard’a, a długoletni przyjaciel Albert Camus redagował jego teksty u Gallimarda we Francji…

W katalogu Wojewódzkiej Biblioteki w Krakowie znajdziecie książkę Truman Capote. Rozmowy Lawrance’a Grobel’a. Poznacie tam Capote’a m.in. jako malkontenta i prześmiewcę. Trochę obrazoburcę, trochę szalbierza. Kontestatora nagród i uznań, przekonanego o swojej intelektualnej przewadze względem wymienionych znakomitości, których walory Capote poddaje w wątpliwość stanowczymi słowy. Jeśli podejdziecie do tej lektury z przymrużeniem oka, gwarantujemy Wam niezłą zabawę w towarzystwie postaci, która to absolutnie nie owija w bawełnę i tylko z rzadka cyzeluje słowa. W gąszczu nazwisk znajdziecie ulubionych autorów i tych jeszcze do odkrycia, których Truman przywołuje zza kulis tylko sobie znanych przestrzeni i okoliczności.

Uwodzicielski, intrygujący, w swoim mniemaniu na wskroś nadzwyczajny, miał się za geniusza. Dążył do osiągnięcia najwyższej jakości swych dzieł i odmawiał poddawania się jakimkolwiek naciskom. „Przez całe życie wiedziałem, że jestem w stanie wziąć garść słów, rzucić je w powietrze, a one opadną dokładnie tak, jak potrzeba (…) Jestem Paganinim semantyki[2]” mówił ze śmiechem.

Konstruując bohaterów swoich książek często inspirował się autentycznymi ludźmi. Stąpał na granicy lojalności, zapożyczając dla swoich książkowych postaci osobowość, fizjonomię, bądź ryt psychologiczny znajomych osób. Tym samym skutecznie zraził do siebie kilkoro z nich, a z kilkoma przeszedł na prawdziwie wojenną ścieżkę.

Obsesja twórczego pisania towarzyszyła mu od 8 roku życia, kiedy to poświęcał temu zajęciu po kilka godzin dziennie. Truman Capote jest pierwowzorem postaci Dilla Harrisa z książki „Zabić drozda” Harper Lee, z którą przyjaźnił się od dzieciństwa. Z kolei on sam jako 10latek napisał opowiadanie o jej matce, pt. „Busybody”, przedstawiając w nim panią Lee jako ekscentryczną plotkarę. Opowiadanie zostało opublikowane, co z jednej strony przysporzyło Capote uznania, a z drugiej strony mnóstwa kłopotów. To sytuacja, podobna tym, które wielokrotnie będą przewijać się w jego życiu.

Truman Capote z lubością ocierał się o skandal i sprawiał wrażenia bycia ponad doczesność, skoncentrowany na tym co sprawiało mu największą satysfakcję. Jest autorem reportaży, scenariuszy, wierszy, felietonów, piosenek i dramatów. Przeprowadził ponadto kilkaset wywiadów z mordercami. Był uważny i skupionym rozmówcą, łatwo wchodził w relację intymną, a jako stanowczy przeciwnik kary śmierci, w oczach osadzonych stawał się swego rodzaju orędownikiem i powiernikiem największych tajemnic. Spostrzegawczy, uszczypliwy, bezpośredni i autentyczny, z pewnością imponujący światowym życiem i nie owijający w bawełnę, zyskiwał ich sympatię  i zaufanie.

Zrealizował eksperyment literacki polegający na wyborze tematu nie ze względu na jego atrakcyjność, a ze względu na to, że posłużyć miała jego nowatorskim celom literackim. Chciał posiąść umiejętność robienia czegoś w wyjątkowy, niedostępny dla innych sposób. Szukał historii, która dostarczy mu materiału pozwalającego pokazać prawdziwą techniczną wirtuozerię. Postanowił napisać powieść faktu: książkę, którą czyta się dokładnie jak inne, z tą jednak różnicą, że każde zawarte w niej słowo jest dosłownym cytatem. Wraz z wydaną w 1965 roku powieścią „Z zimną krwią” uznany został pionierem nurtu non-fiction, czym utorował drogę wielu naśladowcom. Magazyn „Life” obwołał książkę „arcydziełem”. „New York Review of Books” nazwał ją „najlepszym dokumentem na temat zbrodni w Ameryce, jaki kiedykolwiek został napisany”. „The Ne York Times” określił ją jako „nadzwyczajną, pasjonującą, poruszającą, wyśmienicie napisaną”.

Capote napisał powieść o brutalnym morderstwie czteroosobowej rodziny Clutterów z Holcomb w stanie Kansas. Zainteresował się tą historią, gdy sprawcy zbrodni Perry Smith i Richard Hickock byli jeszcze na wolności. By książka mogła powstać, potrzebował bliskiej współpracy z oprawcami. „Ich doświadczenie stało się w całości moim udziałem (…) Całkowicie się z nimi utożsamiam, poznałem ich życie do samej śmierci”. „Tak bardzo się w nią zaangażowałem, że zawładnęła ona całym moim życiem, wypełniła je bez reszty. Wszystkie te procesy, odwołania, niekończące się wertowanie dokumentów, do którego byłem zmuszony – jakieś osiem tysięcy stron samych zapisków – oraz znajomość z tymi dwoma chłopcami, którzy popełnili tę zbrodnie. Wszystko. Ja to przeżywałem dzień po dniu[3]”. Zaangażował się emocjonalnie, popadł w swego rodzaju afektację, zauroczenie nie tyle samą zbrodnią co zbrodniarzami, wnikając w ich przeszłość, doszukując się ich motywacji i przyczyn. Poprowadził tę bardzo już osobistą historię wzajemnych relacji na tyle umiejętnie, że mimo wszystko sam nie stał się jej centralną postacią. Był to czas bardzo angażujący, całkowicie różny od wszystkich jego dotychczasowych doświadczeń. Pisaniu „Z zimną krwią” poświęcił sześć lat, z czego 7 miesięcy spędził w szwajcarskich górach, w samotności, by pisać odcięty od świata.

Na ówczesne czasy to próba absolutnie nowego typu powieściopisarstwa, a sam proces powstawania powieści i tych nieoczywistych relacji, stał się inspiracją powstania dwóch filmów poświęconych tej tematyce. Oba są znakomite i na długo pozostają w pamięci, znajdziecie je w naszym katalogu:

Capote” w reżyserii Benetta Millera jest swego rodzaju autorską rejestracją żmudnego procesu powstawania powieści „Z zimną krwią”, gdzie w rolę tytułowej postaci wcielił się znakomity i nieodżałowany Phillip Hoffman Seymour. Nikt inny nie mógł tego zagrać lepiej.

Bez skrupułów” w reżyserii Douglasa McGrath’a, to realizacja inspirowana biograficzną powieścią George’a Plimptona „Truman Capote: In Which Various Friends, Enemies, Acquaintances and Detractors Recall His Turbulent Career”. Tutaj w rolę Capote’a wcielił się Toby Jones.

Postać Capote’a znakomicie dopełnia książka Geralda Clarke’a: „Biografia: Truman Capote„. Clarke, jeden z czołowych autorów magazynu „Time” materiały do tej książki zbierał przez 8 lat. Jak twierdził Capote: „Niewątpliwie on wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny, włączając w to mnie samego”.

Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał 4 lata. Był to skomplikowany rozwód, pełen goryczy dla obu stron. Był to też główny powód jego dziecięcej tułaczki po domach krewnych w Luizjanie, Missisipi i wiejskiej Alabamie, częstej zmiany szkół, w Nowym Jorku, czy Connecticut. Trumanowi przez całe życie towarzyszyła tęsknota za poczuciem, że jest u siebie – z drugiej strony, z czasem stał się obywatelem świata. Dużo podróżował, spędzał długie miesiące w Rosji, Francji, Szwajcarii, na Sycylii…

W tym niemal 800-stronnicowym tomie dokumentującym przebieg życia i kariery Trumana, znajdziecie również bibliografię jego prac. W katalogu Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej literacki dorobek Capote’a odszukacie pod linkiem: https://katalog.rajska.info/632902276322/clarke-gerald/truman-capote?bibFilter=63. W Artetece natomiast znajdziecie film „Śniadanie u Tiffanyego” (1961), którego scenariusz powstał na podstawie opowiadania Trumana. Po lekturze koniecznie obejrzyjcie film i spróbujcie domyślić się, dlaczego on sam uznał go za wielkie rozczarowanie. Paramount Pictures mimo obiecującej współpracy, po zakupie praw do produkcji odsunęło Capote’a od udziału w projekcie, a on mimo nieskrywanej sympatii do Audrey Hupbourn, sam w roli Holly Golightly najchętniej zobaczyłby Jodie Foster.

Chętnie pisał scenariusze na podstawie literackiej twórczości innych autorów. Jest współtwórcą scenariusza do „Stacji końcowej” (1953) Vittorio de Sica oraz „W kleszczach lęku” (1961) na podstawie książki Henry’ego Jamesa, który to wyreżyserował Jack Clayton. Capote jest również autorem scenariusza „Pobij  diabła” (1953), który znajdziecie w Artetece. To zabawna intryga w reżyserii Johna Hustona, gdzie grupa kanciarzy i malwersantów rzekomo współpracując, próbuje przejąć majątek na własną rękę i sobie tylko znanym sposobem.

Pisanie scenariuszy to nie jedyny łącznik Capote ze światem kina. W 1975 roku wcielił się w rolę Lionela Twaina, ekscentrycznego bogacza w filmie „Zabity na śmierć” w reżyserii Roberta Moore’a. A dwa lata później w „Annie Hall” Woody’ego Allena zagrał krótki epizod: postać podobną do samego siebie.

Twierdził, że za sukces filmowy odpowiedzialnych jest zbyt wiele osób i szybko stracił zainteresowanie tą materią, przygodę z kinem traktując raczej epizodycznie. Wolał ograniczyć się do pisania, a jego twórczość nadal cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem filmowców i dramaturgów. Poza wspomnianym już „Śniadaniem u Tiffany’ego”, zekranizowano dotąd m.in.: „Letnią przeprawę” (2016), „Children on Their Birthdays” (2002), „Gwiazdkowe wspomnienie” (1997), „Z zimną krwią” (dwukrotnie, w 1967 i 1996), „Inne głosy, inne ściany” (1995), „Harfa traw” (1995), „Miriam” (1984) i „The Thanksgiving visitor” (1967).

Capote zostawił nas z znakomitym dorobkiem, a jego wyjątkowa spostrzegawczość i literacki kunszt wyzierają zarówno z esejów „Portrety i obserwacje”, jak i niedokończonych, ale opublikowanych już fragmentów „Wysłuchanych modlitw”. W atmosferze skandalu szybko i skutecznie wypełnił pustkę po „Z zimną krwią”. Tuż przed śmiercią zrobił wokół siebie dużo szumu, demaskując znajomych, doprowadzające ich do wściekłości i wywołując towarzyskie oburzenie. Jego rubaszny śmiech wydaje się dochodzić spomiędzy akapitów i dosłownie zza grobu…

Zachęcam Was do zapoznania się z twórczością Capote’a, to absolutnie wyjątkowa postać. Odnajdowanie konotacji, identyfikacja autentycznych postaci przemyconych do jego opowiadań, czy przeglądanie zdjęć, telewizyjnych wywiadów z Capote’im[4], lektura rozmów czy biografii, odkrywa przed nami cały bezmiar jego powiązań ze światem literatury, kina, sztuki, muzyki i teatru. Idąc tym tropem zafundujecie sobie satysfakcjonujące zanurzenie w ówczesnej popkulturze, otrzecie się o znakomite nazwiska, na które Truman każe spojrzeć Wam jeśli nie z politowaniem, to z przymrużeniem oka. To przygoda, która wydaje się nie mieć końca.

Magdalena Jurecka


[1] „The Boy with the Thorn in His Side” z 1965 roku.

[2] „Truman Capote. Rozmowy” Lawrence Grobel, s. 105.

[3] „Truman Capote. Rozmowy” Lawrence Grobel, s. 141.

[4] Wpadnijcie z wizytą do Trumana Capote, Realizację z 1966 pt. „A visit with Truman Capote” znajdziecie na YouTube.

Dodaj komentarz

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Up ↑